Część I. Kalokagatia a drugi człowiek
Kalokagatia (stgr. kalos kagathos – dosł. „piękny i dobry”) to greckie pojęcie oznaczające połączenie dobra z pięknem. Dla Greków wartości piękna i dobra były nierozerwalnie ze sobą związane (zob. Arystoteles „Etyka eudemejska”, Platon „Państwo”). Tylko one gwarantowały rozwój człowieka doskonałego: pięknego – to znaczy sprawnego fizycznie oraz dobrego – czyli mądrego i moralnie ukształtowanego. Również w chrześcijaństwie piękno jest cechą dobra, choć w innym sensie. Od czasów nowożytnych dobro i piękno uważa się za odrębne wartości, czego rezultatem jest rozdzielenie etyki i estetyki.
We współczesnym świecie od jakiegoś czasu pojawiają się głosy, które namawiają ludzi do przebudzenia. Ważne w tym kontekście jest zwrócenie uwagi na książkę Antoniego de Mello „Przebudzenie”, silny ruch mindfulness, czy z zupełnie innej strony metodę aktorską Nikołaja Demidowa, która staje się coraz popularniejsza w Rosji, ale też od niedawna w Polsce. Wszystkie te sposoby rozwoju człowieka uczą w istocie jednego – dostrzeżenia reakcji i odpowiedzi na nią. Zachęcają do bycia aktywnym słuchaczem w skali mikro – własnego ciała, własnych emocji oraz makro – rzeczywistości, w jakiej żyjemy. Tylko wtedy możliwe jest uchwycenie momentu, kiedy „zasypiamy”, to znaczy tracimy kontakt z naszą wolą. A we śnie, jak wiadomo, możemy fantazjować i dryfować przez niezliczone światy, często utartymi szlakami przekazywanych pokoleniowo schematów, wzorców zachowań, przekonań… Według badań Instytutu Maxa Plancka 95% naszych decyzji wypływa właśnie z poziomu podświadomego, a jedynie pozostałe pięć to nasza kreacja, manifestacja tego, co naprawdę chcemy. Daniel Kahneman w książce „Pułapki myślenia” podaje zbliżone liczby, twierdząc, że 85% czasu człowiek funkcjonuje na autopilocie.
Gdy dostrzegamy, że gnuśniejemy, gdy dni zlewają się w jeden potok czasu, którym płyniemy, możemy nawet nie spostrzec, że minęło już kilkanaście, kilkadziesiąt lat, odkąd de facto tkwimy w miejscu. Owszem pracujemy, piastujemy tę samą pozycję w firmie, być może awansowaliśmy, ale obracamy się ciągle w tym samym gronie osób, być może ciągle powracają do nas te same dolegliwości, tematy, problemy, z którymi się nie rozprawiliśmy. Niejednokrotnie sztywniejemy w określonej roli, funkcji, która zaczyna nas definiować: jestem dyrektorem, naczelnikiem, prowadzę duże kampanie reklamowe, jestem na bezrobociu, jestem studentem, jestem emerytem, jestem mamą.
Zastanów się, jak odpowiadasz na pytanie:
A Ty kim właściwie jesteś?
Twoja odpowiedź w pierwszej chwili może określać tę część Twojej istoty, która chce być pokazywana na zewnątrz, może wystawiać się na krytykę, bo ma silną tarczę obronną zbudowaną z nagród, sukcesów, dyplomów, ogólnie akceptowalnej normy społecznej. To twoja „reprezentacyjna twarz”, ale czy prawdziwa? Czy upragniona?
Co Ci zostanie, gdy zrezygnujesz z dotychczasowej pozycji? Co Ci zostanie, gdy zatrzyma się świat, przejdziesz na emeryturę, dzieci zamienią się w dorosłych?
Wyobraźmy sobie taką sytuację: nadarza się możliwość wyjechania na stypendium, na którym będziesz mógł/mogła szkolić warsztat fotografa, co było od zawsze Twoim marzeniem. Nie dostaniesz rocznego urlopu, musisz wybierać: marzenia, intuicja, pragnienie kontra rzeczywistość, praca, pieniądze, studia. Być może zyskasz wolność, możliwość bycia bliżej siebie, ale ryzykujesz, że siebie nigdy nie odnajdziesz. Podjęcie takiej decyzji wymaga niewiarygodnej odwagi, ale wcześniej – rozeznania, gdzie jest moja droga? Co jest Twoim prawdziwym celem? Czy jego realizacja przyniesie Tobie i społeczności jakieś dobro?
Część II. Rusz z miejsca, czyli zatrzymaj się
Podążanie za intuicją to często rezygnacja z wygody i bezpiecznej pozycji, to droga w nieznane, podczas której spotkają Cię przeciwności losu, z pewnością poznasz przyjaciół i wrogów…Ale gdy już ruszysz z miejsca w poszukiwaniu prawdy o sobie samym/samej, odnajdziesz słowa niezbędne do stworzenia definicji własnej osoby, o wiele ciekawsze niż „jestem programistą, youtuberem, urzędnikiem, dyrektorem”. Żeby było jasne: nie chodzi oczywiście o bezmyślne rzucenie pracy, studiów, czy innych ważnych zobowiązań. Te przykłady służą jedynie podkreśleniu, jak radykalna powinna to być zmiana, ale na poziomie myślenia i zachowania. Czasem rzeczywiście wymaga ona fizycznego porzucenia dotychczasowego stylu życia, ale nie zawsze. Być może dokonaliśmy już kiedyś zmiany i żyjemy idealnym, jak się wydaje, życiem, ale ciągle tkwimy w okowach „starego systemu wartości” i ostatecznie nie dzieje się nic… A może droga, którą kiedyś szliśmy, dziś jest już nieaktualna…
Potrzebujemy więc zatrzymania i zrozumienia, dokąd i po co iść, w jaką podróż wyruszyć. Czasem nawet nie podejrzewamy, że istnieje inna droga niż ta, którą podążało pokolenie dziadków, rodziców, znajomych… Jeśli dostrzegasz, że dotychczasowe życie zaprowadziło Cię w „kozi róg”, to już jest nieźle! Zatrzymałeś/zatrzymałaś się i spostrzegłeś/aś, gdzie jesteś. Pierwsza oznaka przebudzenia, to moment, kiedy zadajesz sobie pytanie: „Czy to ja zwariowałem/am, czy oni wszyscy?”
Okres pandemii, kiedy musieliśmy zostać w domach, wielu z nas nie mogło pójść do pracy, byliśmy zdani na samych siebie, mógł być dobrym sprawdzianem naszej życiowej sytuacji. Choć pod przymusem, to jednak się zatrzymaliśmy. Postarajmy się więc przeanalizować, co się wydarzyło, aby zauważyć jak najwięcej mikro-poruszeń, a płynące z analizy wnioski wykorzystać na naszą korzyść, by:
• utwierdzić się w przekonaniu, że jest dobrze, więc można iść dalej
• dokonać całkowitej zmiany kursu…
W pracy z wewnętrznym celem nieocenionym narzędziem jest język ruchu i świadomy kontakt z ciałem. Dzięki niemu podczas praktyki możemy dosłownie otworzyć różne drzwi możliwości, przejść przez nie i poczuć, jak się czuję, idąc tą, czy inną ścieżką. Bardzo wspierające, szczególnie w przypadku osób dopiero poznających język własnego ciała, jest świadkująca obecność trenera/trenerki języka ruchu, który pokieruje procesem i podzieli się swoim świadkowaniem. Istotne będzie zwracanie uwagi na najmniejsze poruszenia: ścisk w żołądku, sztywnienie, poziom energii, kształty, jakie przyjmuje ciało, tempo ruchu itd. Nie bez znaczenia będzie też obserwacja sfery myśli, wyobrażeń oraz emocji towarzyszących naszej głębokiej podróży. Być może okaże się, że pojawią się jeszcze inne opcje, których wcześniej nie braliśmy pod uwagę, a to właśnie w nich czujemy się najlepiej.
Część III. 15 pytań, które warto sobie zadać dziś
Poniższe pytania mogą stanowić formę rozgrzewki intelektualnej, swego rodzaju medytacji nad tym wyjątkowym okresem pandemii, jaki było nam dane przeżyć. Sama zadawałam je sobie w tym czasie, choć wracam do nich także w odniesieniu do innych okresów w roku właśnie po to, by wyciągnąć wnioski. Choć pytania mają formę zamkniętą, zachęcam, by były punktem wyjście do rozważań, czyli prowadziły do odpowiedzi otwartej. Daj sobie czas, by z nimi pobyć, poruszać się, pomedytować. Wracaj do nich po wielokroć, dopisuj kolejne…
Obserwacje sfery fizycznej (ciała i przestrzeni):
1. Czy nie żałowaliśmy, że przez tak długi czas nie szanowaliśmy swojego ciała przez niezdrową dietę, która nie pozwala na zbudowanie naturalnej odporności, przez brak ruchu, ciągle przekładane treningi;
2. Czy nie biegliśmy do apteki po suplementy, które jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki miałyby nagle być dla nas tarczą i obroną, załatwiając to, o czym sami nie pamiętaliśmy przez lata (bo tyle właśnie buduje się odporność organizmu);
3. Czy zamknięci w czterech ścianach nie zatęskniliśmy za przyrodą, wyjściem na spacer, do lasu;
4. Czy nie zatęskniliśmy za ruchem samym w sobie: bieganiem, ćwiczeniami na siłowni, lekcjami tańca, pilatesu, karate, które tak wiele razy przekładaliśmy;
5. Czy nie przeszkadzał nam sposób organizacji własnej życiowej przestrzeni, która okazała się nieuporządkowana na tyle, że aby jakoś funkcjonować, trzeba było zabrać się za gruntowne porządki;
6. Czy nie zdenerwował nas fakt posiadania wielu zbędnych rzeczy, które tak naprawdę nikomu nie służą, a tylko rozpraszają uwagę, odciągając od rzeczy ważnych i niezbędnych;
Obserwacje sfery psychicznej (ducha):
7. Czy nie wystraszyliśmy się nudy, potrzeby samoorganizacji czasu, będąc przyzwyczajonymi do stanu, kiedy tylko wykonujemy polecenia innych;
8. Czy odkryliśmy własną kreatywność, która wcześniej nie była w pełni wykorzystywana;
9. Czy nie przeraził nas fakt bycia tak długo z jakąś osobą/ osobami pod jednym dachem, czy przeciwnie – bardzo się z tego powodu ucieszyliśmy, dlaczego?
10. Czy nie przestraszyliśmy się bycia z samym sobą;
11. Czy ucieszył nas fakt spędzania czasu z dziećmi, czy nie było nam żal, że wcześniej poświęcaliśmy go naszym pociechom zdecydowanie za mało;
12. Czy nie wpadliśmy w sidła mediów społecznościowych, starając się rozpaczliwie szukać pocieszenia, otuchy, karmić naszych lęków fake newsami i zbiorową paniką, w której się jednoczyliśmy;
12. Czy nie okazało się nagle, że praca, którą wykonujemy nie ma racji bytu, jest całkowicie niepotrzebna światu, nie wnosi żadnej wartości lub wymaga zasadniczej zmiany formy jej wykonywania;
14. Czy nie odczuliśmy pragnienia wyciszenia, duchowego zwrotu, spotkania z Bogiem, medytacji, odcięcia się od zewnętrznego szumu, żeby zobaczyć, co dla nas jest naprawdę ważne i czy przyczynia się to również do wzmocnienia społeczeństwa;
15. Czy nie zapragnęliśmy nagle pobiec do babci, dziadka, rodziców, spotkać się z przyjacielem, przeprosić, podziękować, żałując, że nie zrobiliśmy tego wcześniej?
Słowem, czy stało się bardziej jasne, że silny człowiek obok mnie to silny ja?
Kochać bliźniego swego jak siebie samego to synteza greckiej kalokagatii i drogowskaz na przyszłość.
I tak na koniec dnia – Czy potrafisz dziś kochać siebie?